niedziela, 30 stycznia 2011

Zawijańce jabłkowo-cynamonowe

Jest to dosyć spóźniony post, gdyż te cudowne zawijańce robiłam tydzień temu, ale nie zmienia to faktu, że były przepyszne. Przepis znalazłam na forum cin cin. Nie zmieniłam proporcji, ale mając ochotę na coś 'szarlotkowego' przygotowałam masę jabłkową zamiast cynamonowej. Nie zawiodłam się na tym przepisie, gdyż bułeczki wyszły pyszne, mięciutkie i aromatyczne. Na drugi dzień tak samo dobre. Jedna uwaga z mojej strony....ciasto wcale nie jest takie słodkie, więc albo trzeba zadbać o dosłodzenie nadzienia, albo dodać większą ilość cukru do ciasta.



Zawijańce jabłkowo-cynamonowe

- szklanka mleka,
- dwa jajka,
- pół szklanki cukru,
- 6 łyżek masła,
- ćwierć łyzeczki soli,
- 4 szklanki mąki,
- 2 i 1/4 łyżki drożdży instant,

Nadzienie

- 3 kwaśne jabłka,
-  cukier waniliowy,
- łyżka cukru,
- łyżeczka cynamonu



Mleko lekko pogrzać. Drożdże rozrobić z łyżeczką cukru, łyżką mąki i 1/4 szklanki mleka - pozostawić na 5 min. Z pozostałych składników wyrobić gładkie ciasto i zostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu. Na stolnicy rozwałkować ciasto (prostokąt) i na nie rozsmarować nadzienie (starte jabłka wymieszane z cukrem i cynamonem). Zawinąć zgrabną roladkę i ostrym nożem kroić ok. 1,5 cm bułeczki. Ułożyć na blaszce w większych odstępach lub w mniejszych, by bułeczki wyrastając posklejały się. Przykryć ściereczką i znów odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Następnie piec ok. 15 min. w temp. 200 stopni.


Zawijańce są idealne na niedzielne śniadanko, albo na pyszny podwieczorek do kawy :):)

piątek, 28 stycznia 2011

Małe co nieco. Tartaletki z cukinią, pomidorkami i kozim serem

Czasami snuję się po domu z dziwnym uczuciem... Moje łakomstwo daje znać, zjadłabym coś, ale nie wiem co. Wiem tylko, że to musi być "coś dobrego". Wtedy zaczynam kombinować :) Co by to mogło być... Przeszukuję wszystkie szafki, otwieram lodówkę, sprawdzam jakie mam przyprawy w poszukiwaniu inspiracji. Potem zajmuję się czym innym , czytam, pracuję, a w głowie krystalizuje się pomysł. Wreszcie mam, mam to i odczuwam ulgę, że "coś dobrego" wreszcie mogę nazwać i zmaterializować. Tym razem to tartaletki z cukinią, pomidorkami i kozim serem. Cukinia? Bo ją uwielbiam. Pomidorki? Bo je kocham. Kozi ser? Bo, bo...świetnie współgra z powyższymi.




Tartaletki z cukinią, pomidorami i kozim serem (4-5 sztuk)

Ciasto:
- niecała szklanka mąki,
- 50 g miękkiego masła,
- pół łyżeczki ziół prowansalskich,
- sól,
- woda w razie potrzeby

Ciasto wyrabiamy z podanych składników, schładzamy w lodówce ok. 30 min. A w tym czasie przygotowujemy resztę.

Reszta ;) :
- mała cukinia,
- ząbek czosnku,
- kilka pomidorków koktajlowych,
- serek kozi (ilość wg. uznania),
- jajko,
- trzy łychy gęstej śmietany,
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa


Cukinię kroimy w kosteczkę, podsmażamy na oliwie z czosnkiem. Schładzamy.
Jajko łączymy ze śmietaną, solą, pieprzem, gałką muszkatołową. Do powstałej masy dodajemy cukinię.

Ciastem wykładamy foremki do tartaletek, wcześniej nasmarowane masłem. Nakłuwamy ciasto widelcem, wcześniej możemy je podpiec w piekarniku. Gdy lekko się zetnie wylewamy na nie masę jajeczno-cukiniową, dekorujemy pomidorkami koktajlowymi i posypujemy serkiem kozim. Zapiekamy w temp. 180 stopni do momentu, gdy masa się zetnie i zezłoci :)


No i zrobiło się wiosennie :)

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Serce Alzacji - tarte flambée

Alzacja to nie tylko bociany. Nie można nie wspomnieć o tarte flambée, gdyż ona najwierniej odzwierciedla duszę regionu - jest pyszna, prosta i szybka w przygotowaniu, a co najważniejsze nie potrzebuje kulinarnych fajerwerków, by lubili ją Francuzi i turyści. La flammekueche, jak to mówią Alzatczycy, narodziła się na wsiach i dopiero w latach '60 wyszła na ulice miast. Podobno kolebką flamm' jest miasteczko Truchtersheim oraz leżąca nieopodal dolina rzeki Zorn. Gospodynie wiejskie przygotowywały chleb co dwa, trzy tygodnie, a przy okazji pieczenia odrywały kawałek ciasta, który cieniutko rozwałkowywały i rozsmarowywały na nim śmietanę i kawałki boczku. Było to prawdziwe święto w domu. Wystarczyło oderwać kawałek, zrolować i zjeść go rękami. Do dziś jest to bardzo popularny sposób jedzenia tarty w restauracjach, nikt się temu nie dziwi, wręcz przeciwnie - smakuje zdecydowanie lepiej ;) Tarta stawiana na środku, stała się aż po dziś dzień ważnym elementem, który scala biesiadników przy stole. Kiedyś pieczona była w piecach chlebowych (jej nazwa wywodzi się od franc. les flammes - płomienie, które ją opalały) , dziś - w specjalnych piecach przeznaczonych wyłącznie do pieczenia tart - klik.




Zwiedzając region, tarte flambée spróbować trzeba. To cieniutki placek raz okrągły, innym razem prostokątny, który nabiera niesamowitego smaku po upieczeniu w piecu opalanym węglem.
Jednakże bardzo łatwo zrobić ją w domu, by odkryć samemu tą alzacką duszę :)



Tarte flambée

Spód:
ciasto chlebowe lub

- 250 g mąki,
- filiżanka letniej wody,
- łyżka oleju rzepakowego (lub oliwa z oliwek),
- szczypta soli

 Wierzch:
- 20 ml gęstej śmietany (crème fraîche),
- 100 g białego serka, twarożku (z wiaderka),
- dwie cebule, 
- ok 100 g boczku pokrojonego w kostkę,
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa,

Ciasto -  wszystkie składniki należy wymieszać, rozwałkować cieniutko w formie okręgu lub prostokąta. przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.

Śmietanę łączymy z serkiem, solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Rozsmarowujemy dość grubo na plackach. Cebulkę kroimy w piórka i rozkładamy na śmietanie. Na końcu dodajemy boczek pokrojony w kosteczkę. Pieczemy w bardzo rozgrzanym  piekarniku ok. 10-15 minut.

UWAGA! Tarte flambée występuje w licznych wariacjach np. z żółtym serem (gratinée), z serem kozim (chèvre), z grzybami (forestière), ślimakami itd.


Naprawdę polecam!!

piątek, 21 stycznia 2011

Małe szczęścia i ich smak. Ziołowe bułeczki.

Czemu w życiu jest coraz mniej chwil, które przynoszą nam radość? Czemu gubimy się gdzieś między dojazdem do pracy, na szybko jedzonym obiadem, a wieczornym, zdawkowym 'dobranoc'? Dlaczego tak mało rzeczy sprawia nam przyjemność? Czekamy na wiosnę, a gdy przychodzi, nawet jej nie zauważamy. Mamy ogromne marzenia i wielkie cele, ale co się dzieje z nami będąc 'na drodze' do ich realizacji? Czemu cały czas myślimy, że dopiero jutro będzie lepiej i że kiedyś będziemy szczęśliwi. A może trzeba to przełamać, a może tu i teraz, a może już jutro? W chwili obecnej, dziś, aktualnie, codziennie... rozglądajmy się i zaobserwujmy dokładnie wszystko, co nas cieszy, po to, by sobie przypomnieć i na nowo docenić to, co mamy. Co jest Waszym małym szczęściem w ciągu dnia? Co sprawia, że pojawia się u Was uśmiech? Może nie warto czekać na coś, co nie przyjdzie, a zająć się teraźniejszością? Może właśnie te małe przyjemności stanowią esencję życia?

Ja w chwili obecnej jestem całkowicie pochłonięta moją domową piekarnią. Pierwszy zakwas dumnie dojrzewa, analizuję receptury na pierwszy chleb i już nie mogę się doczekać, gdy go upiekę. Nie uda się? Trudno... Spróbuję znowu. Ważne, że cierpliwie próbuję i że to sprawia mi radość.

Przeglądając blog Dorotus76, bardzo spodobał mi się przepis na ziołowe bułeczki, który musiałam niezwłocznie wcielić w życie. Ziołowe, małe cudeńka z tego przepisu są niezwykle mięciutkie, pachnące mlekiem, które świetnie komponuje się z ziołami (użyłam nieco inne niż autorka przepisu).



ZIOŁOWE BUŁECZKI

- 1 łyżka suchych drożdży (12 g),
- dwie łyżki cukru,
- 1,5 łyżeczki soli,
-  łyżka suszonej lub świeżej posiekanej natki pietruszki,
- łyżka suszonego lub świeżego posiekanego koperku,
- łyżka ziół prowansalskich,
- 2 łyżki oleju,
- 1 jajko,
- 1 szklanka mleka,
- 3,5 szklanki mąki,
- 1 jajko roztrzepane z łyżką mleka do posmarowania bułeczek


Drożdże należy wymieszać z mąką i resztą składników. Dorze wyrobić ciasto i odstawić do wyrośnięcia. Następnie z 12 kawałków uformować bułeczki, ułożyć na blasze i też pozostawić do wyrośnięcia. Bułeczki posmarować jajkiem z mlekiem. Piec w temp. 180 stopni ok. 30 min. Studzić na kratce.

Smacznego :)

wtorek, 18 stycznia 2011

Na pokuszenie: włoski torcik orzechowy z kremem mascarpone



Jak już kiedyś wspominałam uwielbiam mascarpone i wcale nie przejmuje się tym, że jest on morderczo i bezwstydnie uzbrojony w tłuszcz. Moja słabość stale się pogłębia i nie zamierza ustąpić ;) Po prostu uwielbiam jego kremową konsystencją rozpływającą się w ustach, która daje tyle kulinarnych możliwości. I choć zawsze wzbraniam się, to i tak na deser w restauracji w końcu zamawiam tiramisu lub jakikolwiek inny z mascarpone, gdyż trudno mi się oprzeć. No cóż... nie ma to jak silna wola ;)




Gdy zobaczyłam ten wspaniały torcik we francuskim wydaniu "Elle à table" po raz kolejny zostałam skuszona. Nie miałam wyjścia. Zrobiłam! Nie pożałowałam, jednakże po głębszej analizie przepisu dość mocno zmieniłam proporcje (i jak się potem okazało - całe szczęście), bo był on kompletnie naciągany... W ten sposób stał się jedynie inspiracją dla mojego deseru.



Torcik orzechowy z kremem mascarpone /torta di noci con crema al mascarpone/

Biszkopt:

- 100 g zmielonych nadrobno orzechów włoskich (ja dałam laskowe!),
- 100 g mąki,
- 50 g bułki tartej,
- 170 g cukru,
- 3 jajka,
- 15 ml rumu,
- 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia (lub 3 płaskie)
- łyżeczka kawy rozpuszczalnej

- jedna zaparzona i wystudzona espresso + chlust rumu do nasączenia biszkoptu

Krem mascarpone:

- 250 g mascarpone,
- 200 ml śmietanka kremówki,
- 2 opakowania cukru waniliowego + łyżka zwykłego cukru,
- 2 płaskie łyżeczki żelatyny rozpuszczone w mleku

1. Odpowiednio wcześniej przygotowujemy biszkopt:

Nasączmy bułkę tartą 15 ml rumu, dodajemy mąkę orzechową, mąkę zwykłą, kawę rozpuszczalną i proszek do pieczenia. Mieszamy.
Trzy żółtka ubijamy z cukrem za pomocą miksera tak by uzyskać białą masę.
Osobno ubijamy trzy białka na sztywno.
Następnie przekładamy żółtka z cukrem do składników sypkich, łagodnie mieszamy, a na końcu delikatnie dodajemy pianę z białek.
Przekładamy do natłuszczonej tortownicy (20-22cm) i pieczemy w temp. 180 st przez 30 min.

Schładzamy biszkopt i teraz możemy go przekroić na dwie części.

2. Krem:
Ubijamy schłodzoną kremówkę z cukrem na sztywno, dodajemy mascarpone i żelatynę rozpuszczoną w letnim mleku. Wszystko miksujemy.

3. Wykończenie:
Spodnią część biszkoptu nasączamy espresso z rumem, następnie przekładamy połową kremu mascarpone i przykrywamy wierzchnią częścią ciasta. Resztę kremu rozsmarowujemy na wierzchu torciku i ewentualnie posypujemy go posiekanymi orzechami - mnie laskowe (mogą być nawet skarmelizowane).

Odstawiamy na całą noc do lodówki.


Polecam serdecznie ten wypiek (szczególnie z orzechami laskowymi, które nadają mu niesamowity smak). U mnie wszyscy się nim delektowali i coś mi się tak wydaje, że będę robić go częściej.

niedziela, 16 stycznia 2011

Od St. Tropez po Menton, cz. 3: Do widzenia, do jutra.

Nadszedł czas. Żegnam się z wielkim smutkiem z Prowansją z nadzieją, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Wzbogacona o nowe doświadczenia, zainspirowana cudowną kuchnią i mająca w pamięci wspaniałe miejsca, wracam do domu. Nieodwracalnie zostaną mi w pamięci wszystkie cudowne wspomnienia.

MORZE:


romantyczne ZAKAMARKI prowansalskich miasteczek:


słodkie, południowe LENISTWO:


BULE:


A na zakończenie chcę podzielić się z Wami przepisem na pissaladière niçoise. Nazwa tej tarty pochodzi od słowa pissalat, jest to puree z anchois mające takie samo użycie jak tapenada. Niestety sami Francuzi z południa polemizują jaki rodzaj ciasta powinna zawierać, by danie było autentycznie prowansalskie. Z drożdżami czy bez? Ja słyszałam,że spód do pissaladiere pozyskuje się z ciasta chlebowego. Tzn. kupuje się surowe chlebowe ciasto u 'swojego ulubionego piekarza' i z niego rozwałkowuje się placek.
Ja też użyłam ciasta chlebowego (można np. użyć takie z mieszanki), ale z powodzeniem sprawdza się również ciasto do pizzy.


Pissaladière na sposób nicejski (1 placek)

- porcja ciasta chlebowego lub do pizzy (np. takie),
- puszka anchois w oleju,
- 3-4 cebule,
- 2 ząbki czosnku.
- garść czarnych oliwek,
- łyżeczka tymianku,
- pół liścia laurowego,
- sól, pieprz,
- 5 łyżek oliwy z oliwek,


Cebulkę kroimy w piórka i podsmażamy na oliwie z oliwek na średnim ogniu ok. 5 min. Po tym czasie zmniejszamy płomień i dorzucamy pół listka laurowego, tymianek oraz czosnek przeciśnięty przez praskę. Smażymy aż do momentu, gdy cebula będzie miękka i lekko zezłocona, ale nie spalona. Na koniec solimy i pieprzymy do smaku. Pozostawiamy do wystudzenia.
Ciasta rozwałkowujemy dosyć cienko na okrągły placek. Na wierz układamy złotą cebulkę, na nią kładziemy odsączone z oleju anchois (i opłukane, jeśli nie chcecie zbyt słonych) oraz czarne oliwki. Rozgrzewamy piekarnik do 220 stopni i pieczemy ok. 30 min. w temp. 180 st.


Do zobaczenia przy kolejnych przepisowych odsłonach!!

piątek, 14 stycznia 2011

Od St. Tropez po Menton, cz. 2: Perły Prowansji


Powiedz mi, ile kolorów i zapachów ma Prowansja?
A jakiego koloru jest kwitnąca wiosną lawenda? Jaką barwę mają soczyste mandarynki dające owoce nawet w zimie? Jakie odcienie posiadają dojrzewające oliwki, jak pachną ryby sprzedawane wczesną porą na targu zaraz po połowie czy świeże warzywa w letni poranek? Czy potrafilibyście wymienić kolory i zapachy mydełek marsylskich lub nieziemsko aromatycznych przypraw na straganie w Antibes oraz zliczyć barwy kwiatów na marché aux fleurs w Nicei?
Odpowiem krótko - dla mnie Prowansja to po prostu feeria barw i zapachów:

ZIELONY - kwiaty (goździki, fiołki, mimozy potrzebne do produkcji perfum w pobliskim Grasse) i śródziemnomorska roślinność idealnie komponująca się z wybrzeżem (palmy, platany, migdałowce, sosny), wypalona w południowym słońcu. Zioła, dużo ziół: bazylia, oregano, rozmaryn, a wśród nich królują śliczne torebeczki z ziołami prowansalskimi.


BIAŁY - zaśnieżone szczyty południowych Alp, świeże ryby sprzedawane na targu i sól aromatyzowana np. z Camargue, z Guerlande, czarna wulkaniczna sól z Hawajów, sól wędzona (!), sól waniliowa, sól kaktusowa i taka przyprawiana wasabi, sól z algami i ziołami prowansalskimi. Ach...


CZERWONY (I POMARAŃCZOWY) - magia przyprawowych aromatów i 'zimowych' mandarynek, także prowansalskich słodkości (owoce w cukrze lub z masy migdałowej). Słoiczki z różnymi pastami bakłażanowymi, z anchois, z oliwkami i pomidorami, z grzybami i papryczkami.



Zielony, biały, czerwony..... Italia? Italia! Na targu w Nicei miałam wrażenie, że jestem we Włoszech. Sprzedawcy mówiący dwoma językami, włoscy turyści, włoskie nazwy produktów, włoskie elementy w kuchni prowansalskiej. Prowansja nazywana była już przez Rzymian "Provincia Nostra". Nicea należała kiedyś do królestwa Sardynii i Piemontu stąd wszechobecne wpływy dzisiejszych sąsiadów także w dialekcie nicejskim (le niçois), który bazuje na języku włoskim (w szczególności w piśmie).



Dzisiaj chciałabym Wam zaproponować przysmak kuchni prowansalskiej - pastę/sos z anchois - anchoïade, która obok tapenady i pistou króluje na południowych stołach. Bardzo prostą w wykonaniu.

Anchoïade (przepis podstawowy*)

- dwie puszki anchois w oleju
- dwa ząbki czosnku,
- dwie łyżki oliwy z oliwek,
- odrobina soku z cytryny,
- pieprz

*Możemy go wzbogacić o zioła prowansalskie, czarne oliwki lub kapary.



Odsączyć anchois z oleju, można przepłukać, by pozbyć się nadmiaru soli. Całość 'zmaltretować' (jak to mówił Pascal;D ) w moździerzu. Serwować jako przekąskę maczając w nim słupki marchewki, papryki, ogórka i innych warzyw wg. uznania.


A Tobie z czym kojarzy się Prowansja? :)

wtorek, 11 stycznia 2011

Od St. Tropez po Menton, cz. 1: W oliwkowym gaju

« Szczęśliwy kto jak Ulisses zwiedził piękne kraje...
Aby potem doświadczeń pełen i pogody
Wrócił do domu Ojców, dawne czcząc zwyczaje... 
(J. DuBellay, Les Regrets)



Od St. Tropez po Menton rozciąga się pewna przepiękna wielobarwna kraina: na wiosnę tonie w morzu kwitnących kwiatów, w lato kusi swym bajkowym wybrzeżem, słoneczną jesienią żyje jeszcze wspomnieniem lata, a zimą pogrąża się w wolnej od tłumów zadumie. Lazurowe Wybrzeże. Oliwkowe Wybrzeże.



Drzewko oliwne jest fundamentem śródziemnomorskiej kultury; jego owoce są nierozerwalną częścią kuchni połudnowej Francji. Oliwki zbiera się od września do lutego za pomocą siatek lub specjalnych "odkurzaczy" pochłaniających to, co opadło z drzewka, aczkolwiek bardzo często jeszcze popularna jest zbiórka ręczna, która oczywiście wpływa na cenę produktu. Oliwka z Nyon (duża, okrągła, nieco pomarszczona, która liczy sobie aż 2000 lat!), malutkie czarne oliwki z Nicei lub te z Salon-de-Provence, istnieje cała masa odmian o różnych posmakach: od bardziej łagodnych po te zdecydowane, ostre i mięsiste. Jedne nadają się typowo do kuchni, inne przeznaczone są specjalnie na oliwny wyrób. To właśnie one nadają oliwie owocowy, orzechowy lub cytrusowy smak. Sygnatura AOC chroni nie tylko określone gatunki oliwy z oliwek, ale także same owoce. 


W przeciwieństwie do wina oliwa z oliwek z biegiem lat nie dojrzewa, tzn. po upływie roku traci smak, a po dwóch latach nie wykazuje żadnych właściwości kulinarnych. Tak więc najlepsza jest ta świeża, mętna i obłędnie zielona (najlepiej trzymać ją w ciemnej butelce) kupowana w małych sklepikach lub od prywatnych plantatorów, którzy sprzedają swoje wyroby na targach. Spójrzcie ile dobroci proponują prowansalskie targi (oliwy aromatyzowane ziołami prowansalskimi, cytrusami, truflowe, z gałązkami oliwnymi, czosnkowe, z bazylią i rozmarynem). Wszystko najwyższej jakości, prosto od producenta:



Sałatka nicejska, tapenada z zielonych i czarnych oliwek, pissaladière (tarta z anchois i czarnymi oliwkami), pistou (francuskie pesto)... kuchnia prowansalska nasycona jest wysokiej jakości oliwą z oliwek i samymi oliwkami przez co jest lekka i zdrowa.


Po powrocie z tej cudownej krainy, zainspirowana południową francuską kuchnią postanowiłam przygotować coś, co przypominałoby mi śródziemnomorskie klimaty i łączyło prowansalskie składniki. Zrobiłam szaszłyki z kurczaka z cukinią (uwielbianą na Południu) marynowane w zielonej tapenadzie i ziołach prowansalskich. Są pyszne, niezwykle aromatyczne i soczyste. Polecam!

Zielone szaszłyki z tapenadą i cukinią
(3 porcje)

--> 2 filety z kurczaka,
--> marynata:
- zmiażdżony ząbek czosnku,
- dwie łyżki tapenady z zielonych oliwek (ja użyłam tapenady fait maison prosto z prowansalskiego targu, ale Ty zrób to sam! - garść zielonych oliwek zmiksuj z oliwą z oliwek, bazylią, czosnkiem i kaparami),
- dwie łyżki oliwy z oliwek,
- zioła prowansalskie,
- sól, pieprz

--> jedna cukinia,
--> kilka małych cebulek

Filety z kurczaka pokroić w kostkę. Składniki marynaty wymieszać i macerować kurczaka min. 2h. Po tym czasie naprzemiennie nabijamy na patyczki kawałki kurczaka, cebulkę i pokrojoną w plastry cukinię. Ja przygotowałam te szaszłyki w prodiżu (wtedy są soczyste i aromatyczne) uprzednio polewając je jeszcze odrobiną aromatycznej oliwy z oliwek. 


Bon appétit!


niedziela, 9 stycznia 2011

Alzacki sernik: Tarte au fromage blanc

Lubię kuchnię alzacką. Jest swojska, prosta, nie udaje wyszukanej, nie sili się na 'haute cuisine' i mimo swych licznych niemieckich wpływów posiada całą masę francuskiej elegancji. Równocześnie zachowuje pewną prawdę podtrzymywaną w każdym alzackim domu. Tradycja. To ona jest piękna.

Lubię kuchnię alzacką. Jest chyba jedyną (obok lotaryńskiej) taką regionalną kuchnią we Francji, która posiada aż tyle wspólnych cech z kuchnią polską. Kiszona kapusta i słynny choucroute, cebula, umiłowanie do kiełbas, mięsiwa i tłustych dań jednogarnkowych typu Baeckeoffe. Nie zapominając o deserach np. drożdżowa baba Kougelhopf, alzackie pączki, piernik, maślane ciasteczka bredele, a także szpecle, które przypominają lane kluski, czy też placki ziemniaczane (galettes de pommes de terre) i piwo...dużo białego, pszenicznego piwa ;)


Dziś chciałabym pokazać alzacki klasyk deserowy, tutejszy sernik, tak właściwie jest to tarta sernikowa. Ma troszkę inną konsystencję niż nasz rodzimy wypiek - to coś pomiędzy budyniem a serową pianką. Nie ma się co oszukiwać - nie wyrasta tak chętnie jak polski odpowiednik i nie jest przesłodzona, ale za to smakuje obłędnie i jest warta spróbowania! Zatem do dzieła.



TARTE AU FROMAGE BLANC

Spód:
kruche ciasto
(np. 150 g mąki, 75 g miękkiego masła, troszkę wody i szczypta soli)

Masa serowa:
- 500 g twarożku (może być ten sprzedawany w wiaderkach specjalnie 'do serników'),
- 100 g gęstej śmietany,
- 25 ml mleka,
- 3 jajka,
- 90 g mąki,
- 110 g cukru,
- opakowanie cukru waniliowego,
- starta skórka z jednej sparzonej cytryny

Ciasto rozwałkować dosyć cienko i wyłożyć na blaszkę.
Twarożek, śmietanę, mleko, startą skórkę z cytryny i 3 żółtka wymieszać. Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli.
Mąkę, cukier i cukier waniliowy połączyć. Masę sernikową połączyć ze składnikami sypkimi, a na końcu delikatnie wmieszać pianę z białek. Całość wylać na kruche ciasto, rozgrzać piekarnik i piec 50 min. w temp. 170 stopni.


Smacznego!

sobota, 8 stycznia 2011

Domowej piekarnii pomidorowe początki :)

Suszone pomidory posiadają niepowtarzalny magnetyzm. To esencja smaku tego co w pomidorach najlepsze - zrównoważona słodycz przeplata się ze słonecznym, dojrzałym, wytrawnym smakiem.
Z czym Wam się kojarzą? Wzgórza Toskanii? Gałązka bazylii? Prowansalska oliwa z oliwek? A może po prostu przypominają Wam przydomowy ogródek w wakacje?
Z czym je lubicie? Mozzarella? Kozi ser? Czosnek? A może wszystko? Ja wybieram wszystko :)



Szukałam inspiracji do tych pyszności - moja domowa prywatna piekarnia jeszcze mocno raczkuje, więc znalazłam coś prostego na zachętę - nie potrafiłam się oprzeć tym bułeczkom... Z podanego przepisu wyszło mi 12 chrupiących bułeczek wprost stworzonych do wszelkiej maści wędlin, serów i past na bazie oliwek. Nie muszę chyba mówić o zapachu, który roznosił się na cały dom podczas ich pieczenia ;)



Bułeczki z suszonymi pomidorami

- 500 g mąki,
- 4 g suchych drożdży,
- 350 ml wody,
- garść posiekanych suszonych pomidorów,
- 2 łyżki oliwy z pomidorów suszonych,
- 1 łyżeczka soli,
- 1 łyżeczka cukru,

Wszystkie składniki połączyć, dodać posiekane pomidory. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce, by ciasto urosło. Następnie delikatnie zagnieść ciasto, uformować bułeczki przekładając je na blachę i odstawić do ponownego wyrośnięcia na ok. 30 min. Posmarować mlekiem i piec 20 min. w temp. 180st. 


Mniam, mniam :)

czwartek, 6 stycznia 2011

Z malinową nutką

Ostatnio zapragnęłam czegoś słodkiego, a zarazem lekkiego, puszystego i pachnącego...coś co przypominałoby mi letnie poranki. I wymyśliłam! Muffinki, bo już sama nazwa jest słodka :) a wykonanie banalnie proste. Tego mi było trzeba.





Jogurtowe muffinki z malinową nutką (12 sztuk)


- 1,5 szklanki mąki,
- dwa opakowania kisielu o smaku malinowym (typu "Słodka Chwila"),
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1/2 szklanki cukru,
- szczypta soli,
- 2 jajka,
- 250 g jogurtu naturalnego,
- 60 g masła,
- dżem malinowy

Wszystkie suche składniki połączyć (mąkę, kisiel, proszek do pieczenia, cukier, sól). Masło roztopić w rondelku, schłodzić i wymieszać ze składnikami mokrymi (jajka, jogurt). Następnie dodać składniki mokre do suchych, połączyć wszystko razem. Jeśli ciasto będzie zbyt ścisłe można dodać jeszcze odrobinę jogurtu lub mleka.

Wysmarować formę do muffinek masłem. Wylać porcję ciasta, następnie przykryć łyżką dżemu malinowego i potem znów zalać ciastem. Piec ok. 20 min. w temp. 180 st. Po wystygnięciu dekorować według uznania :)


 Z podanych proporcji wyszły mi pulchne, wilgotne, pachnące jogurtem i malinami babeczki. Najlepsze zaraz po wystygnięciu!!

Smacznego!!

wtorek, 4 stycznia 2011

Tarta cebulowa

Kocham Francję między innymi za wszelkie tarty, tartaletki oraz quiche.... Słodkie, słone... na cieście francuskim bądź kruchym. Każda może być inna, każda przygotowana z jednakowym zaangażowaniem. Jedyną rzeczą, która je ogranicza to nasza wyobraźnia - i to w nich jest najpiękniejsze - można komponować do woli.


Tym razem zrobiłam alzacką specjalność - tartę cebulową. Niegdyś robiono ją na wsi, jako danie bezmięsne. Teraz jest wszędzie :) A szczególnie w alzackich barach winstubs przy kieliszku dobrego alzackiego wina. Ale uwaga! Nie należy jej mylić z tarte flambée, bo to już całkiem inna historia...

Tarta cebulowa (tarte à l’oignon)

Spód:
-  250 g mąki,
- 100 g miękkiego masła,
- łyżeczka soli,
- odrobinka wody

 Wierzch:
- 5 cebul,
- 20 ml gęstej śmietany 30% (crème fraîche),
- 2 jajka,
- 2 łyżki masła,
- sól,
- pieprz,
- opcjonalnie garść startego emmentalera,

 

Z podanych składników zagnieść ciasto, odstawić je na 30 min. do lodówki. Rozwałkować, potem przełożyć do okrągłej formy wysmarowanej masłem. Spód można podpiec wcześniej nakłuwając go widelcem, by zapobiec powstawaniu pęcherzyków powietrza na cieście.

Cebule pokroić w talarki (nie za cienkie) i smażyć na maśle do osiągnięcia złotego koloru. Odstawić na bok, przestudzić. Jajka połączyć ze śmietaną, posolić, popieprzyć, dodać usmażoną cebulkę i starty żółty ser. Rozłożyć masę na spodzie i piec w piekarniku ok. 45 min. w temperaturze 180 stopni, tak by tarta miała piękny złoty kolor.


Podawać z zielona sałatą z winegretem :) 

Smacznego!

poniedziałek, 3 stycznia 2011

From tiramisu with love

"Podstawowym składnikiem każdej dobrej rodzinnej kuchni jest miłość. Miłość do tych, którym gotujesz." - Sophia Loren


Nowy Rok... nowe wyzwania, nowe cele, nowe inspiracje, nowe pomysły, nowi ludzie... 
Nowy Rok - Dawna Miłość... do gotowania, do poznawania  świata i co najważniejsze... do bliskich i przyjaciół. Dziękuję Wam za to, że z Wami mogę zacząć ten kolejny rok i że dzięki Wam chcę go odkrywać z coraz to większym zapałem!

Dzisiaj przepis z moją dawną i ciągle trwającą miłością w tle - mascarpone :)


Kawowe tiramisu (4 porcje)



Składniki:
- 300 g serka mascarpone,
- dwa duże jajka,
- dwie torebki cukru waniliowego,
- dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej espresso,
- rozkruszone czekoladowe ciasteczka lub digestivy (u mnie - okruszki ciasta czekoladowego;) - nic się nie zmarnuje...)


Żółtka utrzeć z serkiem mascarpone oraz z cukrem waniliowym na puszystą masę. Białka ubić wraz ze szczyptą soli na sztywna pianę. Pianę z białek delikatnie wmieszać do kremu mascarpone i podzielić na dwie części. Jedną wymieszać z kawą rozpuszczalną, tak by otrzymać kawowy krem. Do naczynek najpierw wsypujemy warstwę czekoladowych okruszków, następnie warstwę kremu kawowego, a na koniec waniliowego i posypujemy okruchami. Schładzamy w lodówce 3h. 



Banalnie prosta wariacja na temat tiramisu dla kawoszy :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...